W planie miałam wizytę u córki... czeka tam na mnie półroczna wnuczka.
Na dworcu kupuje jedyną słuszną gazetę, czytam w pociągu i wysiadam nie docierając do celu.
Radykalna zmiana planów. Wnuczka nie zając- nie ucieknie.
Tymczasem dziś w Gd. Wrzeszczu- spotkanie z Jonaszem...
... O tak..! ten to może uciec.!
Gorączkowe przygotowania... włosy na wałki, książki Jonasza do torby (może zechce podpisać), aparat foto na wszelki wypadek...
Jestem podniecona jak nastolatka przed pierwszą randką... I gdzie u licha jest ulica Uphagena..?
Jestem na miejscu... jest Jonasz z żoną, jest Piotr Ikonowicz... są i niepokorni, wątpiący- czyli MY.
Na sali brakuje krzeseł, niektórzy więc podpierają ściany...
Taka kupa ludzi się zebrała a ja sądziłam, że jestem jedyną czarną owca w Trójmieście.
Czas płynie, padają pytania, rozwija się dyskusja i ani minuty przerwy dla palaczy. Litości..!!
Do głosu dochodzi Piotr Ikonowicz, korzystam więc z okazji i ide na zbawiennego papierosa.
Przy wejściu kręci się młodzian o figurze i urodzie Macieja Kuronia. prosi o cudzesa.
Dam, ale nie za darmo. Chcę fotkę z Jonaszem. "Ależ nie ma sprawy"- słyszę w odpowiedzi...
Jeden papieros jako zaliczka, drugi po wykonaniu zadania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz